
Nie jest dobrym pomysłem sięgać po tę książkę. Czytanie jej z kolei jest stratą czasu. Liczysz, że wraz z kolejnymi kartkami autor się rozwinie? To tylko mrzonki. Bowiem może być tylko gorzej.
Pierwsze wrażenie na temat “Odkrywania Ameryki” już jest złe. Pozycja ta bowiem w swojej szacie graficznej zbyt mocno kojarzy się z podręcznikami do historii. Z tym, że rozważania Kolonko kłócą się z tym niesamowicie. Być może wydawca pomyślał, że książka przepełniona jest wiedzą i edukuje? Przedstawia bardzo rzetelnie świat za wielką wodą i jego historię? Znam kilka tytułów z działu literatury podróżniczej, które są zdecydowanie bardziej wartościowe.
“W kraju zawsze doskwierała mi polska hucpa, jakieś takie chciejstwo, którego nie potrafiłem nazwać. Kiedy zderzyłem się z Ameryką, zrozumiałem, że można obalić komunizm, wejść do Europy, kupić sobie lodówkę i mercedesa i pozostać w średniowiecznym małomiasteczkowym pieprzniku, gdzie każdy odmieniec budzi emocje i zlot gapiów na miarę podróżnika przybywającego do Macondo.” [str. 91]
Jak sam podtytuł mówi, są to zapiski z podróży wielkiego dziennikarza jakim jest (był?) Mariusz Max Kolonko. Ale jest to także popis jego wielkiego ego. Chwali siebie i wielki świat w jakim woli mieszkać. Wielokrotnie wspomina, co mu przeszkadza w Polakach, a co jest takiego wspaniałego w Amerykanach. Jeżeli żył tam tyle lat i się zaaklimatyzował do tego stopnia, że nabył amerykański sposób życia i myślenia – to w pewnym stopniu jest dobre. Tylko próbując wysupłać w odbiorcach zakorzenionych w swoim kraju to samo, może spotkać go głównie krytyka. Pozostaje już tylko mieć nadzieję, że i Wam, rodakom przebywającym za granicami naszego kraju przyjdzie nasiąknąć zwyczajami tego miejsca i tym samym zrozumieć jego kulturę aż do ostatniej kropki w zdaniu.
“Ale Hotel Greenbrier jest prawdziwy. Jak piersi recepcjonistki. Myślę o niej, kiedy zamiast błotem okładam się poduszką i zapadam w bezpieczny sen. Cztery piętra pode mną drzemie 30-letni sekret Ameryki. Betonowy schron dla członków amerykańskiego Kongresu.” [str. 63]
Gdy wspomina się o zaletach książki, wskazuje się na fakt, że można ją czytać odkąd dusza zapragnie. Nie jestem do końca pewna, czy to tak wielki plus. “Odkrywanie Ameryki” jest jednym wielkim chaosem. Są rozdziały, które niejako kontynuują poprzednie. Ale w większości brak tu logiki. Najgorszy jest jednak język, jakim posługuje się autor. Niekiedy zapiski są aż za bardzo osobiste. Momentami słownictwo podwórkowe (“w ryja”, “cycki”) przechodzi bez żadnych ceregieli w uniwersyteckie (“interlokutor”, “egzemplifikacja”). Po tej mieszance pozostaje tylko oczekiwać pierwszego wybuchu… rezygnacji. Książkę niesamowicie źle się czyta. Droga przez mękę i wzbierająca niechęć. Nasuwa się myśl, iż pan Kolonko na obczyźnie zapomniał czym jest poprawność, smak i gust w polskim pisaniu.
“9 września 2002 roku Bart Sibrel, który nakręcił film kwestionujący prawdziwość misji Apollo, przed hotelem Beverly Hills podszedł do Buzza Aldrina z Biblią w ręku i zażądał, by ten przysiągł, że w istocie chodził po Księżycu. 72-letni Drugi Człowiek na Księżycu zamachnął się i rąbnął filmowca prosto w ryja, aż ten się obalił.” [str. 130]
Odkrywanie Ameryki – Zapiski w jeepie, Mariusz Max Kolonko, literatura podróżnicza/publicystyka, Zysk i S-ka, 2006, 240 stron
Moja ocena: 2/10
Joanna Kulik
Absolwentka Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej. Opcjonalnie technik obsługi turystycznej. Uwielbia czytać, oglądać, podróżować, odkrywać. I o tym pisze.
Kropka
29/07/2013 at 5:17 pmSama okładka nie przypadła mi do gustu. Mężczyzna z okładki wydaje się być bardzo zadufany w sobie. Ale… to tylko zdjęcie.
DżoanaKa
30/07/2013 at 11:10 amAkurat w tym przypadku samo zdjęcie jest adekwatne i powinno zniechęcać.
monotema
30/07/2013 at 1:38 pmLubię słuchać Maxa, nie wiem, czy czytać. Musiałabym spróbować. Czasem Max mówi całkiem do rzeczy. Może czas coś przeczytać?
DżoanaKa
30/07/2013 at 2:30 pmWydaje mi się, że obiektywny reportaż z miejsca wydarzeń, a subiektywne wspomnienia w jego wykonaniu mają spory rozdźwięk. Jestem tolerancyjna i nie mam problemu z akceptacją innej mentalności. Ale co innego, gdy się komuś narodowe przywary wypomina i gdy ma to odbiór stereotypowy. Ale oczywiście warto samemu zajrzeć, by sobie wyrobić pogląd 🙂
NIEBIESKIE BUTY – Alexander McCall Smith – Świat w słowach i obrazach
17/02/2018 at 7:59 pm[…] przeczytaj także: Boża strzała Wyspa na prerii Odkrywanie Ameryki*** […]
Perełka na półce – Świat w słowach i obrazach
04/03/2018 at 4:12 pm[…] wydawnictwa Zysk i S-ka Wyspa na prerii Odkrywanie Ameryki Boża […]